10/06/2014

ROZDZIAŁ 17 Tak zaczyna się moja wojna.

Dodaję dziś nowy bo same tragedie mnie spotykają ... Jestem kłębkiem nerwów i wgl nienawidzę swojego miasta i okolicy. No i wgl zerwałem znajomość z wieloma osobami i mi smutno, ale w sumie to dobrze bo wiem kto jest prawdziwy, a kto jest tylko dlatego że chwilowo jestem F.A.J.N.Y ;-; ... Straszny dzień, może topmodel mnie pocieszy ;-; . Mi się rozdział podoba choć dużo rzeczy poprawię gdy wpadnie wena :D.



                                                             


                                                                 Rozdział 17


Dudnią fanfary. Wygrałam, naprawdę wygrałam życie, ale za jaką cenę ? Nadlatuje poduszkowiec, a ja wciąż leże na ziemi oszołomiona tym co zrobiłam. Czy kiedykolwiek zdołam zapomnieć ?
 Wysuwa się drabina, a ja wciąż leże. Po paru minutach mojego biernego leżenia zjeżdżają strażnicy pokoju zabierając mnie i wstrzykując jakiś środek usypiający. Tracę przytomność.

                                           
                                                                              ***

 Budzę się w białym pokoju, już nic mnie nie obchodzi, istnieje tylko pustka, tylko białe ściany, aparatura i rurki do niej podłączone prowadzące do mych dłoni. Czekam aż zjawi się moja ekipa przygotowawcza jednak nikt nie przychodzi. To gorsze niż śmierć bo zostaje sam  z moimi myślami.
 Tak więc naprawdę wygrałam, udało mi się wbrew własnym i innych spostrzeżeniom. Przeżyłam za cenę dwudziestu trzech innych żywotów. Nie mam siły na nic, wszystkie uczucia zostały daleko, henn na arenie
 Nagle sama nie wiem skąd przychodzi ciemnowłosa avoxsa, podchodzi do mnie i grzecznie karmi mnie rosołem i schabem. Jem pokornie. Czuje że coś we mnie pękło, to taka czerwona linia, która dzieli zdrowy rozsądek od niepohamowanej chęci samobójstwa. To tak jakbyś skakał z mostu i zamiast roztrzaskać się o ziemię, wciąż leciał i leciał i leciał i tak bez końca ...
 Dni mijają szybko, próbuje je spamiętać, ale każdy jest taki sam. Budzę się. Myślę. Jem. Myślę. Przygotowuje plan zemsty. Jem. Myślę. Przygotowuje plan zemsty Jem. Myślę. Przygotowuje plan zemsty. Śpię.
 W siódmy dzień budzę się i dostrzegam zmianę. Drzwi są otwarte, a ja nie jestem już przywiązana pasami. Nagle wbiega Klara, Blight i moja ekipa przygotowawcza rozpoczynając początek końca.
 -Och skarbie byłaś taka niesamowita ! Trochę nieokrzesana ale niesamowita ! Posłuchaj, dziś wieczorem odbędzie się wywiad z tobą i uroczysta inauguracja. Wszyscy będą patrzeć tylko na ciebie ! Na naszą gwiazdę ! Musimy cię przyszykować bo dziś wywiad zwyciężczyni !
-Choć zemną, dobrze-mówi Blight na co Klara robi zaskoczoną minę.
-Ale przecież !
-Daj nam chwilę dobrze ?
-Niech ci będzie-mówi obrażonym tonem.
Bez pytania chwyta mój nadgarstek i ciągnie aż na sam dach na ośrodku szkoleniowym ...
-Posłuchaj to nie są żarty, wywinęłaś niezły numer z tą śmiercią. Organizatorzy czuli się wykiwani i oszukani, udało mi się przekonać że jesteś nieszkodliwa, ale ośmieszyłaś ich tym że wróciłaś.
 -Och przepraszam, powinnam zginąć, a nie bezczelnie wracać i to jeszcze wygrywać-podsumowuje bezuczuciowi.
-Nie o to chodzi, musisz teraz zrozumieć parę spraw których Snow nie traktuje ulgowo, on nie tylko będzie próbował utrudnić ci życie ale jeszcze będzie chciał cię sprzedawać-podsumowuje.
-Co ?-pytam zdziwiona.
Nagle na dach wparowują strażnicy pokoju, mówiąc że oczekiwana jestem w sali odnowy podkreślając słowo niezwłocznie. Tam już robią mnie na bóstwo, choć nigdy nie pozbędę się tej ohydy, tej bestii która we mnie mieszka. Ona wciąż żąda krwi, ona wciąż ukradkiem ucieka.
  Już po czterech godzinach jestem gotowa by dumną zwyciężczynie podziwiało całe Panem.
Stres znów narasta choć to niedorzeczne ...  Jeszcze Klara wytłumaczy mi jak mam wejść i co powiedzieć i nagle zaczyna się. Trzy, twa, jeden i wychodzę na scenę, od razu wita mnie Cesarem.
 -Witaj słonko ! Wyglądasz prze bajecznie, ale dość już komplementów bo mamy ograniczony czas-kieruje wzrok na widownie na co wszyscy wybuchają śmiechem.- Zanim oglądniemy najciekawsze momenty z twoich igrzysk chciałbym cię spytać. Czy wiesz już co zrobisz po powrocie ?
-Nie-odpowiadam krucho.
-Zastanów się dobrze, a my w tym czasie przeżyjemy raz jeszcze te emocje które towarzyszyły nam przez cały turniej.
 Nagle zza moich pleców pojawia się wielki ekran i pokazywany jest szybki skrót,
 Kolejny raz zostaje wylosowana. Kolejny raz zgłasza się Rail. Kolejny raz wjeżdżam na arenę. Kolejny raz ginę. Kolejny raz tracę przyjaciół. Kolejny raz morduje toksyczną miłość. Kolejny raz zwyciężam. Kolejny raz zostaje zniewolona.
 Oczy napełniają mi się łzami, ale dyskretnie to maskuje. Wszystko we mnie wrze, uczucia odżyły, żal odszedł na bok, a przyszła chęć zemsty. Czas wprowadzić mój plan w życie.
-O ho ho ! To były naprawdę emocjonujące igrzyska nie sądzisz ?
-Tak, to wszystko leci na żywo ?
-Tak każde twoje słowo jest odbierane w całym najukochańszym Panem, którym rządzi nasz dostojny prezydent Snow.
A więc czas na show.
 -Mogła bym coś powiedzieć ?
 -Co tylko chcesz skarbie.
 Zbieram w sobie całą odwagę, całą siłę jaka mi jeszcze pozostała do życia.
 -A więc chciałabym powiedzieć szczerze i z całego serca do całego Kapiotlu, Pierdolcie się !-krzyczę po czym pokazuje środkowy palec.-Tak panią też, i pana ! Ale najbardziej Pierdole waszego wszechmogącego Snowa ! To on co roku morduje nas i torturuje ! Każde z was ma swój udział w morderstwie, wy bo oglądacie i czerpiecie z tego satysfakcję, a rodzice bo na to pozwalają. Czemu nie wzniecić rebelii !-krzyczę po czym słyszę buczenie, wiem co zrobiłam, wydałam na siebie wyrok śmierci. Ale nie pozwolę na takie traktowanie, czas zemsty nadszedł.
 Krzyki są coraz głośniejsze, ja wstaję bo to znów zaczyna mnie denerwować.
 -Zamknijcie się idioci ! Wasz prezenter chyba chce dokończyć wywiad więc z łaski swojej zakończmy to szybko !-krzyczę bezczelnie i o dziwo wszyscy milkną, a moje słowa zapadają głucho.
 -Dobrze więc już ostatnie pytanie, czy cieszysz się ze zwycięstwa ?
 -Nie, powinnam zginąć tak jak wszyscy tego chcieli, najtrudniej będzie spotkać mi się z bliskimi...
 -Tak więc dotarliśmy do końca, ale nie odchodzicie bo już za chwilę odbędzie się uroczysta inauguracja naszej nowej zwyciężczyni. Naszej nowej gwiazdy ! Naszego nowego członka rodziny
 ! Pożegnajmy ją szerokimi oklaskami.
 Ku mojemu zdumieniu wszyscy klaszczą, tego się nie spodziewałam. Następnie wychodzę za kulisy i nie marnując czasu poprawiają mi makijaż, biegnę szybko w szpilkach za Klarą która pierwszy raz jest cicho. Już jesteśmy na wielkim balkonie ośrodka gdzie odbędzie się uroczystość przed placem, gdy nagle odzywa się moja opiekunka.
 -Skarbię, ja wiem że jest ci ciężko, ale jeśli mogłabyś nie wyprawiać takich cyrków byłabym ci wdzięczna. Teraz wszyscy biorą cię za wariatkę, musisz ich przekonać że nią nie jesteś bo to źle świadczy też o mnie.-mówi po czym spogląda mi w oczy i wypycha za kurtynę.
 Na tarasie jest chłodno, widzę jeden wielki tron i tłum ludzi na dole, a nieopodal pełno kamer. Idę spokojnym krokiem, wiem co mam zrobić, dziwne że taka ważna rzecz jak koronacja jest tak spontaniczna i ryzykowna. Łatwo ją spieprzyć. Wreszcie dochodzę a przede mną rozpościera się ten sam widok co na dachu ośrodka. Wielkie słońce tym razem wchodzi, chłodne powietrze pobudza moją skórę, a tłumy kapitolczyków krzyczą, czuję się jak królowa, potężna i niezależna, ale czy napewno ? Nagle rozbrzmiewa hymn, wstaję jak to zawsze robią zwycięzcy i spoglądam pusto w przestrzeń myśląc o tym co będzie po powrocie.
 Nagle wchodzi Snow ze swoim typowym zapachem róż i przekrwionymi ustami, zanim idzie mała dziewczynka niosąca na poduszeczce srebrny lub platynowy diadem z wielkim lazurem w czołowym punkcie. Podchodzi bliżej, nakłada koronę i szepcze mi do ucha.
 -Po ceremonii zapraszam do mnie na herbatkę-szepcze jadowicie.
 Odchodzi i nagle rozbrzmiewa hymn Panem więc wstaję i grzecznie patrze przed siebie, jest jakby nic się nie zdarzyło, jakbym nie próbowała wzniecić powstania, wszystko takie nierealnie oprócz żmii stojącej obok.
 Kończy się inauguracja, a ja zgodnie z zapowiedzią podążam labiryntem korytarzy szukając Snowa, który mógłby być wszędzie. Nagle gdzieś poniżej piętra -10 czuję duszący zapach róż i bardziej soczysty smród krwi. Zamykam oczy i kieruje się nim. Po dziesięciu minutach dochodzę do wielkich na trzy metry drzwi z napisem ''Piękny pęk''. Wchodzę i od razu zauważam ilość róż, różność ich kolorów, a wszystko to jeden kwiat. Przechadzam się wokół nich aż wreszcie natrafiam na Snowa ucinającego zdrową, sztuczną różę.
-Piękna nieprawdaż ? Taka czysta, taka wonna, ale sztuczna. Ty taka nie jesteś prawda ?-pyta.- Nie, ty jesteś zadziorna, niepokorna i możesz dużo namieszać, ale także wiele zbudować. Widzisz, my tu mamy taki zwyczaj że chronimy rodziny i przyjaciół naszych zwycięzców w zamian na po słuszność i lojalność ... Zadarłaś nie z tym graczem co trzeba, za nielojalność jest kara. Myślę jednak że jesteś rozważną dziewczyną i zgodzisz się na pewien układ. Będzie polegać zwykłym stosunku seksualnym ... Wystarczy że prześpisz się z odpowiednimi ludźmi, a zapewnisz sobie dobrobyt i bezpieczeństwo. Wystarczy choć raz posłuchać ludzi mądrzejszych od siebie.
 -Nie-mówię wywołując uśmiech na jego sztucznej twarzy.
 -Ale nie daje ci wyboru, mówię tylko że jeśli się nie dostosujesz coś może roztrzaskać głowę twojemu bratu, babci, ojcu, przyjaciółce ... Wybór jest duży.
 Nagle czuję że przerażenie wyparowuje, zostaje jedynie odwaga i chęć wolności.
 -Teraz ty posłuchaj, jeśli choć tkniesz moją rodzinę i otoczenie przysięgam że nie będziesz miał ze mną lekko ! Lepiej zabij mnie teraz.
 -Nie dam ci tej satysfakcji-kończy jadowicie.
 Jeszcze przez chwilę stoję wpatrzona w bezlitosne ślepia. Jednak ja pierwsza spuszczam wzrok i uciekam. Tym razem nie gubię się w korytarzach, trafiam wprost do mojej windy i wracam do pokoju resztę dnia patrząc się w ścianę.
Następnego dnia odbywają się różnie głupie wywiady, na które odpowiadam tak albo nie. Wreszcie po wielu długich rozmowach z ludźmi oznajmiono mi że czas wracać. Nie czekając na dalsze komendy schodzę na marmurowy parter czekając na resztę mojej ekipy.
 -No skarbie wracamy na stare śmieci !-krzyczy Klara.- Oczywiście ty bo ja mieszkam gdzie indziej ... Dobra mniejsza, chodźcie bo się spóźnimy !-znów wrzeszczy.
 Reszta dnia mija spokojnie i mozolnie, jem i zamykam się w swoim przedziale.
 Nadchodzi noc.
 Nie mogę spać, nie mogę żyć. Jestem wrakiem człowieka. Postanawiam wejść do przedziału salonowego i tam przy wielkiej szybie pooglądać księżyc i inne ciała niebieskie. Gwiazdy są takie spokojne, tak odległe i tak imponujące, mogła bym być jedną z nich.
 Ludzie rodzą się i umierają. Jesteśmy jak rzeka, która w pewnym momencie wpada do morza lub oceanu. Wciąż rwiemy naprzód ponosząc konsekwencje naszej przeszłości, ciągnąc własne kamienie milowe przez wodną toń niczym wiecznie spragniony pustelnik oddalony tysiące mil od domu pragnący powrotu do niego. Tak właśnie jest, uciekamy przed czymś czego tak naprawdę pragniemy oszukując samych siebie. Niczym dzieci zgubione we mgle wciąż szukamy naszego miejsca, ale gdy go nie znajdziemy co wtedy ? Co jeśli jedyną regułą jest ich brak ? Co jeśli każda chwila, każdy oddech, każda myśl jest tylko pojęciem względnym ? Tyle razy mnie korciło żeby powiesić się, utopić, pociąć. Dać za wygraną innym i znaleźć prawdę ... Zawsze gdy jestem już krok od tego powstrzymuje mnie jedna myśl, oczywista i przenikliwa. Po co szukać prawdy gdzieś gdzie jej nie ma ? Jedyna prawda jest w nas, to ona nas cechuje. To ona wyznacza sens naszemu życiu, jej brak spycha nas na drogę szkodliwą, tak samo jak jej nadmiar. Wszystkiego trzeba mieć równo, równo wiedzy, równo odwagi i równo prawdy. Teraz już wiem że dobro i zło nie istnieje, jest tylko wiedza i jej brak.
 Za każdym razem gdy patrzę w księżyc zadaje sobie pytanie, czy coś znaczę ? Czy mam jakikolwiek wpływ na to co się dzieje wokół mnie ? On zawsze odpowiada tak samo, szepcze tak. Ma rację, bo to my, a nie kamienie czy drzewa tworzymy prawa tylko po to by za chwilę samemu je złamać ...W tym człowiek jest najlepszy, w niszczeniu, w destrukcji. Bo to my, a nie  nikt inny doprowadził do upadku tej planety. Toksyczne rzeki, trujące opary. O ty wszystkim piszczą głupie tabloidy, ale czy napewno tak jest ? Może to wszystko jeden wielki spisek wobec nas by zmylić mózgi ciemnot i gawiedzi ? Tylko po co ? By chwilowo cieszyć się wiedzą ? Każdy z nas kiedyś dowie się prawdy, bez względu na stan konta czy status społeczny. Cała definicja życia może zmienić się wraz z kierunkiem, w którym podążasz. Czy to właśnie w życiu nie jest najpiękniejsze ? To że bez względu w jak beznadziejnej jesteś sytuacji los może dodać coś jeszcze gorszego ? Czyż to nie piękne że wystarczy chwila by życie człowieka odmieniło się bezpowrotnie ? Bo przecież każdy z nas jest inny. Każdy z nas nie jest tym kim był jeszcze wczoraj, rok temu, dziesięć lat temu. Dlatego trzeba wciąż podążać naprzód bo zatrzymując się w punkcie A nigdy nie dojdziemy do punktu B. Dlatego jesteśmy wciąż kształtującą się rzeką szukającą właściwej drogi i krzyżując ją z innymi. To właśnie jest prawdziwy sens istnienia, kochać i być kochanym. Ja nie sprostałam temu wyzwaniu.

8 komentarzy:

  1. Sprostałaś!!!! Johanno, do cholery! Sprostałaś!
    Snow: TO NIE JEST KONIEC.
    TO.
    NIE.
    MOŻE.
    BYĆ.
    KONIEC.
    (I.
    MAM.
    NADZIEJĘ.
    ŻE.
    NIM.
    NIE.
    JEST.
    CHOĆ.
    BRZMI.
    JAK.
    ON.)
    Snow, ciągle mnie zaskakujesz swoimi przemyśleniami, choć to nie jest łatwe patrząc na to, ile się znamy.
    Ej no, won mi z traumą ;-; Masz. Być. Szcześliwy. Do you understandt?
    KC <3
    Lily nkewdzięcznica

    OdpowiedzUsuń
  2. ;*;*;*;*;* jak złid *-*. Wiesz jak mnie pocieszyć *0*. Ja KC bardziej :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja bardziej KC :**

      Usuń
    2. Nie no ja KC najbardziej i koniec tematu.

      Usuń
    3. Ja KC bardziej <3 :* <3 <3 <3 <3 <3 :*****

      Usuń
  3. KCKCKCKCKCKCKCKCKCKCKC MR. Wspaniały <3
    To nie jest koniec, zrób 2 część!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lisica ma rację to nie może być koniec, musisz jeszcze wszystkich pozabijać. A tak wgl to super rozdział

      Usuń
    2. Wy jedyni tacy mili *-*

      Usuń