6/26/2014

ROZDZIAŁ 7 Prawdziwe oblicze.

 Ten rozdział gotowy już był dawna temu ale dziś dopiero go publikuje bo ... Mam ku temu powody, a teraz macie tu nowy rozdział :D już niedługo arena a z tego rozdziału jestem zadowolony :)



                                                           Rozdział 7

 Biegnę przez pustynie, samotnie uciekając przed prażącym słońcem, gdy nagle w oddali dostrzegam małą lepianką chatkę. Dobiegam do niej od razu a gdy wchodzę do środka, zauważam ogromne stare drewniane drzwi. Przechodzę przez nie i dostrzegam niezwykły blask po czym budzę się znów w Kapitolu.
 Jest chyba przed ósmą, ale na szczęście dziś nie będzie treningów, już tej nocy odbędą się wywiady z trybutami, a i jeszcze dziś ta niespodzianka. Gdzie ja położyłam ten przycisk ? Ach tutaj jest mówię w myślach grzebiąc w szufladzie.
  Następnie kieruje się do łazienki, później tylko się ubieram i wychodzę na śniadanie. Tam czekają już na mnie wszyscy z ekipy przygotowawczej Klara oraz Rail ze swoją drużyną. Przez pół tego dnia zostaję dźgana, wciskana, malowana, i upiększana, powtarzam wszystkie regułki które kazała mi się nauczyć opiekunka na pamięć, o 19 jestem już gotowa, mam 15 minut dla siebie ale nie mogę niszczyć swojej fryzury i zmywać makijażu. Staje przed lustrem w Łazice i patrzę na istotę po drugiej stronie. Jest ubrana w długą brunatno-fioletową sukienkę imitującą pole kwiatów, jej włosy są kondygnacją jakiejś dziwnej mozaiki czerwieni i brązu a buty i paznokcie ma koloru wściekłego różu, wygląda komicznie, wszystko niedopasowane do siebie ale gdy odchodzę dalej dostrzegam pewną symetrię, mój ułomny stylista przebrał mnie za jakąś tandetną jabłoń ! Co za idiota ! Im starszy tym głupszy, kiedyś się zemszczę.
 Wychodzę z łazienki i dostrzegam Raila, ma na sobie ciemno brązowe bojówki, ciemną tunikę i czarne skórzane buty. Wygląda na potężnego, mocarnego księcia. Idąc tak wyglądamy jak dwa osobne światy, on przepychu a ja głupoty. W windzie posyła mi głupawy uśmieszek a ja piorunuje go wzrokiem, ale kiedy tylko pomyślę jakie okropności przyszykowali moi sojusznicy dla Florence od razu wraca mi dobry humor.
 Znów podążam tymi korytarzami co wczoraj z Merylin, ale zamiast pójść do półotwartego atrium idziemy do mniejszej sali obok, będziemy czekać do godziny 20 wtedy zacznie się show, mamy jeszcze pół godziny.
 Gdy wchodzę z Raiem na sale od razu rzucają mi się w oczy zawodowcy. Lana ma na sobie długą czarną sukienkę z czerwonymi plamami imitującymi krew a jej perliście białe zęby pasują idealnie do kreacji. Florence ma krótką spódniczkę ze skóry węża i pierzastą bluzkę. Adam jest ubrany w wielką, ogromną  ja nie wiem jak to nazwać wygląda to jakby wziął firankę i zawiązał ją metalowymi prętami.
 Większość strojów już nie przykuwa mojej uwagi ale zmuszona jestem usiąść koło Flo kiedy nagle dziewczyna postanawia udać się do toalety, a ja chcę z nią porozmawiać już od dawna.
 Wchodzę do toalety lśniącej bielą kafelek, a tam zauważam ją przy lustrze.
 -O hej co tam ?-pyta beztrosko.
 -Darujmy sobie tą szopkę wiem że mnie nienawidzisz a ja odwzajemniam to uczucie-brukam ponuro.
-Co ? O co ci chodzi ?-Pyta zaskoczona.
-Nie udawaj głupiej chodzi o Raila.-mówię a jej oczy świecą.
-Masz rację koniec maskarady-podchodzi do mnie.-Nie masz szans ! Rail jest mój -wybucha.- Co on niby w tobie widzi ? Jesteś słaba brzydka głupawa pojmij to wreszcie, on cię nie kocha
 Jestem zbita z tropu, myślałam że myliłam się co do niej, ale ona chyba czekała na moment żeby mi to wygarnąć
-Zamknij się ! Ty ruda szmato jak śmiesz.-Biegnę na nią na co ona łapie mnie i omal nie wykręca mi ręki.
-A więc uzgodnijmy coś sobie skarbię-przytrzymuje mnie.-Rail jest mój, może uda nam się przekonać kogoś żeby upozorował jego śmierć i zamiast w trumnie wróci żyw, a ja będę zwycięzcą, jeśli chodzi o ciebie będziesz martwa-patrzy na mnie z furią i uderza mnie kolanem przez co tacę chwilowo przytomność przytomność.
 Leżę na podłodze z nosa leci mi krew, a gniew i wściekłość mieszają się w mojej głowie. Sparaliżowana nie wiem ile czasu mija, nie przejmuję się już wywiadami próbuje zabrać siły żeby się poruszyć ale kończy się to marnym skutkiem, więc postanawiam cicho egzystować w bieli.
 Wreszcie przychodzi wybawienie, moja przyjaciółka Merylin. Wchodzi zaniepokojona i wydaje z siebie stłumiony okrzyk widząc mnie, czy aż tak źle wyglądam ?
-Co ci się stało ? Tel się zaczął martwić bo już 40 minut ciebie niema. Zaraz trzeci dystrykt będzie wychodził na scenę, choć pokaż się-mówi a ja staje dzięki niej przed lustrem
-Dziękuje -tylko tyle zdążam powiedzieć a gdy spoglądam na lustro stwierdzam że aż tak źle nie jest.
 Mam tylko rozwaloną wargę, potargane włosy i ogromne zaczerwienienie na twarzy które szybko Merylin maskuje pudrem. Już wyglądam normalnie gdy wychodzimy z łazienki. Tel kiwa do mnie głową a ja odkiwuje , kipiąc nienawiścią.
 Siedzę w ciszy koło mojej sojuszniczki rozmrażając się nad zabiciem rudej choć myślałam że nigdy nikogo nie zamorduje . Zraniona. Skrzywdzona. Wewnętrznie złamana, tak się właśnie czuję, jak zaszczute zwierzę czekające tylko na moment odpłacenia za wyrządzone zło. Wpatrzona w białą podłogę cieszę się że jednak mam szansę się zemścić wiem że na pewno wcisnę ten guzik.
 Czwórka, piątka i Merylin, szóstka i Hank, teraz czas na nas więc wstaję przestraszona gdy nagle odzywa się Rail.
-Zabłyśnij-wtedy Florence piorunuje mnie wzrokiem.
-Dzięki-mówię.
Podchodzę do niego i całuje w policzek czego efektem jest wściekłość Flo. Nagle odzywa się głos Cesara a ja powoli zmierzam ku scenie.
-A teraz przyszedł czas na naszą królową drzew z dystryktu 7 Johanna Mason !-Robi pauzę po czym wita mnie i siadamy na fotelach.-Ha ha ha, witaj witaj. I jak ci się podoba w Kapitolu ?
-Kapitol to bardzo ciekawe miejsce pełne uroku i przemiłych ludzi-mówię inteligentnie.
-Och dziękuję nie trzeba było-na ten żart tłum szaleje ze śmiechu a ja go jakoś nie rozumiem.- Ale za to mało wiemy o tobie, opowiedz nam coś ! Chcecie to usłyszeć !-Krzyczy na co tłum szaleje.
-Jestem Cicha spokojna, i raczej nie mam szans na wygraną ale liczę że choć Rail wygra-podsumowuje sztucznie smutno.
-Rozczulające-na sali rozlegają się stłumione jęki smutku.
-Ale widzę że ty Cesarze masz nowy kolor włosów, czyżby tradycja ?- już załapałam dziwne żarty Kapitolczyków i oczywiście dostaje gromkie śmiechy.
-O tak i to od czterdziestu jeden lat czyli od moich pierwszych igrzysk ! W tym roku wybrałem specjalnie dla ciebie słonko kakaowy kolor- i znów śmiechy.
-dziękuję, ale skoro pracujesz jako prezenter od czterdziestu jeden lat czyli od dwudziestych szóstych głodowych igrzysk to masz..-nagle przerywa mi Cesar.
-O może lepiej nie licz bo ci inny wiek wyjdzie- żartuję i nawet ja uśmiecham się zestresowana.-Jeszcze tylko ostatnie pytanie, czy masz jakąś szczególną osobę dla której chcesz walczyć ?-pyta
 Chciałabym powiedzieć tak dla Raila ale nie mogę więc mówię tylko.
-Tak, chcę wygrać dla mojej rodziny, oni są dla mnie najważniejsi.
 Nagły dźwięk dzwonka oznajmia że mój czas już miną, żegnam się tylko z Cesarem i podążam schodkami do góry, niżej jest dolna część dla pierwszej dwunastki, więc idę wyżej gdzie odnajduje swój piedestał i oglądam wywiad z Railem.
-Ach witaj Rail nasz ochotniku, buntowniku-mówi drażliwie Cesar.
-Cześć Cesarze, Jona miała rację śliczna fryzurka-mówi rozbawiając publikę
 Dalsza część wywiadu przebiega spokojnie i zabawnie, tak samo reszty nawet Florence wydaje się miła i przyjazna co nie jest jej oczywiście jej prawdziwym obliczem. Nagle zaczynam myśleć o takich głupotach jak na przykład co by było gdybyśmy nagle wszyscy uciekli...
 Stoję z tyłu na zapisanym mi piedestale, faktycznie wyglądamy na nich głupawo czuję że to jest ten moment bo to już ostatnia wypowiedź chłopca z 12. Niema czasu gdy chłopak wraca i zaraz zostaje odegrany hymn wciskam guzik i dzieje się coś czego jeszcze nigdy nie widziałam w historii głodowych igrzysk.
 Najpierw jej piedestał trzęsie się, po czym z jej imienia i nazwiska oraz dodanych wczoraj liter układa się w słowa RUDA SZMATA a później z wyższego piętra zlatują na nią najpierw krople a później cały deszcz co skutkuje rozmazaniem makijażu, jej furią, dezorientacją władz, śmiechem ludzi i nieziemską rososzką dla mnie. Wygląda jak upiór a ta cała sytuacja zdaje się być wyjęta z kiepskiej Kapitolskiej komedii, ale ona dostrzega moje rozbawienie i jak zdziczała bestia biegnie wprost na mnie. Bestia.Hymn.Śmiechy.Strażnicy.Płonące piedestały. to wszystko nagle wiruje w okół mnie, Cesar nie potrafi zapanować nad sytuacją a ta wariatka skacze na mnie i zaczyna mnie dusić ale ja tylko uśmiecham się cicho odparowując jej ciosy. Przewracam ją po czym wale jej pięścią w twarz, dostrzegam jej łańcuszek z zębem nieznanego zwierzęcia,
 -Obiecuję że zabije cię tym kłem-oznajmiam.
 -Jeśli ja tego nie zrobię Szmato-syczę.
 -Zapłacisz mi za to
Zamachuje się żeby zadać mi mocny cios kiedy odciągają ją strażnicy pokoju po czym nagle kończy się hymn i zgasza niespodziewanie światło przez co muszę uciekać szybko do windy pobocznej gdzie u mego boku stoi Lana. Jedziemy powoli słysząc huki i krzyki. Widzę że się uśmiecha, bezlitosnymi ustami po czym szklana winda zatrzymuje się. No to utknęliśmy.
-Ale akcja co ? jak myślisz czyja to sprawka ?- Pyta.
-Mogę ci  zaufać ?-Pytam.
-Tak-mówi.
-Moja, Tela i Merylin, nienawidzę Florence-przyznaję.
-Ja też, jest z niej niezwykły podlizuch, a ja jestem taka  zła w porównaniu do niej co ?-Pyta.
-Wolę ciebie niż ją,-dodaje, ale zaczynam się denerwować bo troszkę mnie przeraża.
-Jutro na arenę co ? Nie mam ochoty użerać się z zawodowcami, nie lubię ich, hej może mogę wejść z wami w sojusz ? co wy na to ? Będę was ochraniać.-proponuje
-No wiesz będę musiała uzgodnić to z innymi-przyznaję zaskoczona.
-Ale jesteś na tak ?-pyta jak dziecko.
-No, ee, wiesz, no dobra niech będzie.
-Super, nie pożałujecie jestem zabójcza-śmieje się ale coś jej nie wychodzi zgrywanie słodkiej idiotki.
 Nagle winda znów jedzie, dojeżdżamy do dwójki później znika za drzwiami a ja zostaję sama i zaczynam mówić.
-Co ja właśnie zrobiłam ?-Pytam ścian.
 Jadę do góry gdy zauważam Blighta chodzącego w kółko i Klarę zalaną łzami.
-Co się stało ? gdzie Rali ?-pyta.
-Nie wiem wokół wszytko wirowało, wielki krzyk i nagle zgasło światło-mówie.
-Myślę że użyli na resztę trybutów którzy zostali, gaz usypiający. Oglądaliśmy wszystko, tą całą akcję, to nie jest śmieszne ! Oni nie traktują takich spraw ulgowo ! Jeśli to wy to zrobiliście i organizatorzy się dowiedzą to już po was a i tak już macie przejebane !-Krzyczy wulgarnie Blight.
-Ciii -ucisza mnie Klara.-Cicho Johanna posłuchaj teraz musisz nam powiedzieć czy masz jakichś jeszcze sojuszników ? -Pyta Klara.
-Tak Merylin, Tela no i jeszcze Lane.-mówię niechętnie.
-Co ? Lane masz w grupie ? Tą z dwójki ?-Kiwam głową na tak- To cudownie.-podchodzi do mnie i całuje w policzek, co traktuje jako Kapitolską piątkę.
-A ja bym się tak z tak nie cieszył, należy do zawodowców, jest wyszkoloną morderczynią, ja bym jej nie ufał.-ostrzega Blight
-Bredzisz, po prostu brak ci kobiety i wszędzie widzisz spiski, ciesz się chwilą-sama niewierze że to mówię.
 Nagle wpada przez windę czterech strażników pokoju niosąc Raila i zostawiając go na podłodze.
-Stawiał opór, obudzi się dopiero rankiem-oznajmia wysoki damski głos.
 Wychodzą a ja szybko do niego podbiegam i kopię go w brzuch. Wtem ręce Blighta przytrzymują mnie i odciąga od bezwładnego ciała. Nagle wszystko zaczyna wirować, i pamiętam tylko straszne obelgi wymieniające się między mnie a mentora i krzyk Klary. Totalny chaos i nieład, trudno mi to określić bo w jednej chwili widzę całą wrzawę a w następnej świat przykrywa mrok. Czuję jak jakieś ręce przesuwają mnie na miękką przestrzeń,. Teraźniejszość mnie już nie obchodzi, gdy zostaje mi jedna rzecz którą muszę zrobić, cieszyć się z udanego planu, wściekłości Florence która dziś ujawniła swe prawdziwe oblicze.  Każdy z nas ma coś do ukrycia, jakąś tajemnice bądź drugie ja. Ale to właśnie jest w ludziach najpiękniejsze ich niedoskonałość którą równomiernie próbujemy w nas zmienić dążą do ujawnienia naszych prawdziwych oblicz.

6/23/2014

ROZDZIAŁ 6 Smak pokory.

 Zanim go przeczytacie chcę powiedzieć że jest nudny i monotonny :( jakoś taki wyszedł :(( następny to będzie bomba tak myślę :D Zrobiłem zamieszanie z tą zmianą linku w następnym rozdziale lub poście podam wam nowego linka który będzie obowiązywał w przyszłości. Nwm co jeszcze napisać :0 pierwszy raz jestem zmęczonym jakimś rozdziałem, ale nie będę wam już truł tylko oceniajcie :l


                                                   Rozdział 6

 Lecąc tak uświadamiam sobie głupotę sytuacji, zaraz spadnę na ziemię i rozpłaszczę się na wielką krwawą plamę a moja rodzina napewno słono za to zapłaci. Nie ! jeszcze nie czas żeby umrzeć ! nie chcę się tak szybko poddać, ale właśnie pod wpływem impulsu zrobiłam to. Lecę, widzę okna kapitolskich domów, ludzi zajętymi swoimi sprawami, to istoty nieświadome że zmuszając nas do bratobójczej walki ranią nas i zostawiają krwawe piętno w naszych umysłach. Jestem już dziesięć metrów nad ziemią gdy nagle uderzam twarzą w niewidzialną barierę, która przypomina strukturą matę od trampoliny.
 Uderzenia paraliżuje mnie, czuję jak jakiś elektryczny impuls przeszywa moje ciało i nagle lecę w górę tą samą trasą, którą spadałam. Już jestem przy barierce, gdy wyrazy twarzy moich znajomych odbijają się w mojej głowie. Jeszcze chwilę temu uśmiechnięci i weseli, stoją teraz postępiali, bladzi, smutni, i zdziwieni moim skokiem. Gdy już jestem na nogach nie wiem co powiedzieć ? Jak im wyjaśnić to że chciałam skoczyć i popełnić samobójstwo, w tedy nagle odzywa się Tel.
 -Pole siłowe, to ono uratowało ci twoje pieprzone życie-szepcze ponuro.
 -Ja, ja nie wiem co powiedzieć-głos mi się łamie.-Przepraszam- mówię i uciekam szybko do windy zjeżdżając pod numer siedem.
 Nie mam siły na nic, kładę się wprost na łóżko i zasypiam z mętlikiem w głowie.



                                                                ***

 Budzę się z poczuciem wstydu za to co zrobiłam wczoraj, jak mogłam być tak głupia ? Tel i Meyrlin pewnie teraz uznają mnie za wariatkę a jeśli zobaczyli by to wszyscy ? Wiem że było by już po mnie, no ale szczęście że prawie nikt nie wie. Dziś pokaz sesji indywidualnej ! Zapomniałam na śmierć. Nie wiem co pokażę ale muszę jakoś słabo wypaść żeby nie zwracać na siebie uwagi. Co mogłabym zrobić ... Może pokażę jak radzę sobie ze składaniem broni, sama nie wiem jedyne co kojarzę to to że zaraz muszę zjawić się w salonie a później na sali. Ale zanim to idę się wykąpać, myję zęby i dopiero teraz idę do salonu, głodna, spóźniona ale nigdzie nie widzę Klary. Zauważam tylko Raila który wygląda jakby na mnie czekał, co okazuje się prawdą bo naszej opiekunce odbiło i postanowiła zostać w swoim pokoju gdy dowiedziała się o wczorajszej akcji, ciekawe skąd wie o tym ? Niespodziewanie odzywa się.
 -Poco to zrobiłaś ? Pomyślałaś o mnie, o tym że poświęciłem się dla ciebie, żeby cię ochronić na arenie ?-Zaczyna krzyczeć.-Zastanów się, masz jeszcze dla kogo żyć-całuje mnie w usta.
 Znów fala rozkoszy przelewa się przez moje ciało, ale to trwało zbyt krótko, zbyt słabo. Wsiadamy do windy a on żartuje z Chwieco i Adama, naprawdę się śmieje, nie wiem co on ma w sobie ale po prostu jest mi cudownie ale do czasu. Gdy winda się otwiera cały tok który przerabiałam przez te 2 dni powtarza się, Rail mnie opuszcza,  Przychodzą sojusznicy ale słowem nie odzywając się wydarzeniami z wczorajszego dnia, następnie ćwiczymy obsługę kosy i po paru godzinach zmierzamy na obiad. Tam czeka mnie już jak zawsz spodziewany cios w postaci Florence. Obiecuję sobie że się na nią nie spojrzę ale muszę zobaczyć co ona tam robi z Railem, nagle jeden z trybutów chyba z 9 upuszcza papkę warzywną na Lane a na jej twarzy najpierw pojawia się uśmiech, a następnie bierze półmisek z puire dyniowym i roztrzaskuje na jego ręce, później zaczyna się spektakl.
-Co ty se myślisz hę ? Że jesteś taki fajny bo wylałeś na mnie jakieś ciulstwo ?-krzyczy  .
-Nie, wybacz... Nie chciałem uwierz !-mówi błagalnie trybut z 9.
-Zabiję cię pierwszego, obiecuję to twojej rodzinie i tobie-mówi uroczo śmiejąc się.
 Lana mało o niej wiem ale z tego co teraz widzę i co mi wcześniej pokazała jest bardzo niebezpieczna, wygląda na urodzoną zwyciężczynie, ma wszystko styl, klasę, mordercze zdolności i napewno ogromny sponsoring. Meyrlin miała rację co do niej. Ja przez czas tej szopki spojrzałam się na Raila i Flo jak to ją nazywają mniejsza o to, oni się dotykali ! on bawił się jej włosami jakby byli parą ! nie tego już za wiele, jestem cierpliwa i długo za długo tolerowałam jego dwulicowość czas się zemścić na Florence a z Railem policzę się później.
 Wstaję ale powstrzymuje mnie Tel i oznajmia mi że pomoże mi się zemścić na to odpowiadam uśmiechem i odwet przekładamy na jutrzejsze wywiady ale do tego potrzebuję jeszcze pomocy z zewnątrz. Później zamiast wrócić na sale Scara nasza główna trenerka kieruje nas tylnym wyjściem ze stołówki wprost na korytarz. Dalej idziemy krętym korytarzem aż wreszcie dochodzimy do mniejszej sali określanej mianem poczekalni. W grupie łatwiej utrzymać lekceważącą aurę ale gdy po kolei najpierw 1, 2, 3, i tak dalej moi sojusznicy i wrogowie idą na prezentację zostaje tylko ja, Rail, Flo i jej brat Travis oraz 8,9,11 i 12. Siedzę pomiędzy moim wrogiem a moim kochankiem. Czuję że zaraz wybuchnę ale na szczęście w nieszczęściu wyczytują teraz mnie a ja wstaję zszokowana. Co to już !? Ale ja nie jestem gotowa ! Nawet nie wiem co zaprezentuje !? Wykrzykuje w myślach. Dobra Johna uspokój się, grunt to spokój, wszystko będzie dobrze.
 Wchodzę do większej sali gdzie dookoła są balkony dla sponsorów, i wszędzie znajdują się najróżniejsze bronie. Ściany tak jak w całym dolnym kompleksie mają kolor szarości oraz lampy świetlówki które są wszędzie. Łapię oddech i staję na środku.
 -Johanna Mason, Dystrykt siódmy-oznajmiam posłusznie i wtedy wszyscy zwracają na mnie uwagę. Czas na to by przekonać się jaki jest prawdziwy smak pokory.
 Podchodzę do stanowiska z bronią palną i wraz z nią podchodzę do stanowiska z kosą mechaniczną. Przez cały dzień nauczyłam się na pamięć każdego centymetra kosy i wiem co zrobić by zmontować to wraz z pistoletem solarnym żeby efekt był w miarę dobry. Zajmuje mi to gdzieś około 10 minut po czym podchodzę na odległość dziesięciu metrów od kukły i postanawiam strzelić. Oczywiście niecelnie bo wszystkie oczy są zwrócone w moim kierunku i gdy już udaje mi się strzałami podpalić kukłę jestem zadowolona bo zasługuje na 5 punktów. Widocznie to nic nadzwyczajnego bo sponsorzy chyba żartują ze mnie gdyż ich wzrok skierowany jest na mnie z politowaniem a mi to przywołuje wspomnienie tego dnia gdy przyjechaliśmy do Kapitolu i podsłuchałam  rozmowę tych dwóch dziwnych ludzi mówiący że nie mamy szans, nagle odzywa się główny organizator.
 -Dziękujemy panno Mason, możesz odejść-mówi taktownie starszy człowiek z siwymi włosami.
 Wychodzę powolnym krokiem ale już nie tą samą drogą lecz małymi drzwiczkami pobocznymi którymi przechodzę na sale treningową i później już tylko windę w górę i do swojego pokoju,  ale jakieś 1 godzinę później przychodzi Klara wraz z Blightem.
 -Posłuchaj jak już wiesz, jutro odbędzie się wywiady a jak już chyba wszyscy wiemy twoje maniery pozostawiają wiele do życzenia-świetnie.-A więc teraz porwę cie na 3 godzinki a później twój mentor przedyskutuje z tobą każdy możliwy scenariusz areny i pytań na wywiadach.
 Następne 3 godziny są gorszą torują niż pobyt na arenie, Klara przyprowadza do tego Heliksa i każe mi wkładać po 50 razy tę samą sukienkę, uczy dobrego zachowania i głupawego uśmiechu, gdy wreszcie stałam się sztuczną lalką dobraną w szpilki i ogromną sukienkę. Moja opiekunka mówi że teraz przejmie Raila a ja uśmiecham się cicho. Następnie zmierzam do salonu gdzie czeka na mnie już Blight i opowiadam mu jeszcze raz moją taktykę i zgadza się na takie zagranie a później zbliża się do mnie.
 -Posłuchaj, mamy chwilę sam na sam więc muszę ci coś powiedzieć, nie możesz ufać Railowi wiem że to twój najlepszy przyjaciel ale coś mi w nim nie gra, jest jakiś taki hmmm dwulicowy raz jest twoim sojusznikiem a raz sojusznikiem zawodowców, ja myślę że to ty możesz wygrać ale musisz dalej grać.-mówi
 -Czyli ?-pytam.
 -Udawaj zupełną idiotkę, a dadzą ci spokój-odpowiada Blight.
 -Puki co to tak robię-burczę.
 -Ale z odwrotnym skutkiem a jeśli ten chłopak z 3 powie komuś o twoich zdolnościach ? Hę ? Co wtedy ? Będziesz totalnie spalona i już za wiele nie zdziałasz.- Pepla.
 -Masz rację ale wiem że Tel mnie nie zdradzi, żebyś tylko widział jak na mnie patrzy a i jeszcze poznałam Meyrlin z nią też łączy ją sojusz to ta z 5 co o niej sądzisz ?-Mówię.
 -No cóż wydaje się zwariowana i głupawa ale może tylko udawać tak jak ty i ten przydupas Rail ...-Znów go obraża.
 -Niemów tak o nim- Wybucham.
 -Czemu ? nie widzisz tego co przez cały czas próbuje ci pokazać on jest fałszywy !- wykrzykuje to Blight.
 -Ale ja go kocham nie rozumiesz tego ? To napewno jest miłość ! Ufam mu, jest dla mnie jak ręka lub oko bez niego tracę jeden ze zmysłów ! Po prostu jesteś zazdrosny o nasze szczęście bo wiesz że ty go nigdy nie zaznasz !- Krzyczę.
 -Wcale nie ! myślę że możesz wygrać, ale nie możesz być pewna że najbliżsi nic ci nie zrobią  jeśli od tego będzie zależało ich życie ! chcę tylko twojego dobra !- Kłamie
 -Wcale nie ! Nienawidzę cię ! nienawidzę cię ! nienawidzę cie ! Jesteś tylko tanim kobieciarzem !- Krzyczę w salonie z furii
 -Z nim jest coś nie tak ! Nie możesz mu ufać !-Nasze krzyki osiągnęły już chyba poziom maksymalny.
 Nagle do salonu wchodzi Rail wraz z Klarą.
 -Komu nie może ufać?-mówi spokojnym tonem
 -Nikomu, nieważne Johna możesz iść ale pamiętaj o tym co ci powiedziałem- przypomina mi.
 -To co mogę wyjść na dół bo za jakąś godzinę, mamy zamiar trochę się rozerwać z zawodowcami ?- Prosi grzecznie.
 -Poczekaj jeszcze 20 minut do ogłoszenia wyników z sesji indywidualnej, usiądź-mówi.
 W ciszy siedzimy ja, Rail, Blight, i Klara aż wreszcie dochodzą Heliks i stylistka Raila. Absolutny spokój przerywają żarty i plotki popiskiwanie przez Kapitolską cześć mojej ekipy ale nagle wśród ogłupiających reklam w telewizji pojawia się Caesar Flickerman. To relacja na żywo.
 -Tak tak tak, tuż za chwilę dowiecie się jak spisywali się wasi rywale i ulubieńcy na sześćdziesiątej siódmej edycji głodowych igrzyska. Trybutów oceniliśmy w skali od zera do dwunastu, po trzech dniach uważnych oględzin i sesji indywidualnej- i tak jeszcze przez dziesięć minut paplania dochodzi do sedna. Chwiecko dostaje osiem trochę słabo jak na zawodowca, podobnie jak Adaś który dostał chyba najniższą notę w historii zawodowców otóż to tylko siedem punktów. Noty podnosi Lana która dostaje zabójczą notę aż jedenastu punktów ! jak ona to zrobiła ? może faktycznie zaszalała z piłą łańcuchową albo mechaniczną... Dalej Crash który dostaje podobnie wysoką liczbą dziesięciu punktów, dalej dziewczyna z trzeciego dystryktu która dostaję cztery punkty i Tel z aż jak na niego pięcioma punktami. W tym roku z czwartego dystryktu przyszły słabe istotki które nie załapały się do zawodowców więc zamiast oglądać ich oceny idę zamówić gorące kakao z bitą śmietaną posypanym brązowym cukrem. Gdy już wracam Blight oznajmia mi że moja sojuszniczka z piątego Marilyn dostaje aż siedem punktów a ten cały Hank o którym mówił Tel dostał 8 później przychodzi czas na nas.
 -Z dystryktu 7 Johanna Mason dostaje punktów sześć - cholera to za dużo ! miałam nie zwracać uwagi ale ha ! nie jestem gwiazdą wieczoru.-A z tego samego dystryktu Rail Freelov zasłużył już na punktów 10- No nie wierzę!
 Dookoła wszyscy wybuchają entuzjazmem no oprócz Blighta który posyła mi jadowite spojrzenie. Gdy gratulacje padają pod adresem Raila, ja próbuje się skupić na dalszych notach ale są niskie nikt aż do dziesiątego dystryktu nikt nie dostaje powyżej pięciu punktów, ale już Florence dostaje dziewięć, a jej brat dziesięć później tylko same cztery oraz pięcio punktowe noty dostają trybuci z
jedenastki i dwunastki. Dziękujemy wszystkim za włożoną w nas pracę i Rail zmierza do windy a
ja do pokoju ale coś mnie ciągnie pod numer pięć więc wchodzę do windy. Gdy się zatrzymuje wkradam się niezauważona przez pusty salon wprost do pokoju Marilyn gdzie chyba się kąpie ale to nic czekam aż wyjdzie a w tedy widok mnie może trochę jej zaskoczyć.
 -Palla la la la la i motylem jestem- śpiewa Marilyn  w toalecie a ja pękam ze śmiechu.-Uciekaj bo nie wrócę więcej, palla la la la i motylem jestem.-Śpiewa upiornie fałszując już chyba słyszy śmiechy dochodzące z jej pokoju.
 -A ty co tu robisz mała ? Hę ?-Nagle wychodzi z łazienki ale ma pogodną minę.
 -Przyszłam pogratulować ci dostania 7 punktów, serio wow  co pokazałaś ?-Pytam.
 -Zrobiłam całkiem ładną akcję z kosą a ty ?-Także pyta.
 -A wiesz też trochę pokombinowałam z kosą i złożyłam całkiem nową broń koso solar, dobre co-mówię.
 -Tak całkiem pomysłowe może pojedziemy po Tela i znów pójdź-urywa w połowie.
 -Spokojnie wczorajsza akcja ty był impuls ale nie nie chcę widzieć teraz Tela ale możemy się przejść na dach choćby ?-pytam łaskawie .
 -Mam lepszy pomysł choć.-podążam za nią.
 Najpierw jedziemy windą na dół ale w drzwiach frontowych stoją strażnicy więc nici z wyjścia na miasto, ale widocznie nie oto jej chodziło. Ciągnie mnie korytarzem długim i krętym, ale po drodze mi tłumaczy że to plan Tela jako zemsta na Florence, jestem zaciekawiona o co chodzi. Dochodzimy do wielkiego atrium do połowy otwartego na zewnątrz gdyż tam mieszczą się miejsca gości a my wchodzimy na scenę, terytorium Caesara, widzę tam za nim 24 podesty dla trybutów. Wreszcie odnajdujemy piedestał taki sam niski jak wszystkie ale z napisem oznajmiający że tu będzie stała Florence Machine z dziesiątego dystryktu. Nagle zauważam co cały czas za rękami skrywała, to cała skrzynka z narzędziami, oczywiście przecież pochodzi z 5 tam wytwarza się energie. Przez następną godzinę majstruje ucisza mnie podpina kable dodaje literki i mówi że na efekt będę musiała poczekać do jutra.
 -Skończyłaś -pytam.
 -Nie zostało mi jeszcze tylko przymocowanie i przyłączenie takiego czegoś, musimy przejść na powierzchnię oświetleniową, spójrz w górę a zobaczysz-mówi.
 Mija kolejna godzina po, której nareszcie chyba skończyła
 -Co już ?-Kolejny raz pytam
 -Zrobione po tym numerze wycofają te głupie piedestałki ludzie na nich wyglądają jak małpy na kamieniach-oznajmia.
 -Mam nadzieję że nie zrobisz ze mnie idiotki ?-Burczę.
 -O nie, nie z ciebie-Szepcze.
 -To dobrze niech ta ruda szmata zapłaci, lubię ją tak nazywać a jeszcze lepiej będzie patrzeć na jej śmierć-mówię uśmiechając się od nosem.
 -To dobrze a teraz zmywajmy się bo może się zrobić nieprzyjemnie jak nas złapią aha i masz-daje mi duży czerwony guzik - wiem że to co robimy jest strasznie dziecinne i głupie ale zemsta to zemsta ja też jej nienawidzę, a Tel to już w ogóle. Guzik naciśnij jutro gdy będziesz gotowa, szykuj się na wielką aferę która będzie kosztować parę głów no i oczywiście skompromitujemy Kapitol, napewno chcesz to zrobić ?-Pyta.
 -Tak-czuję dreszcz emocji jutrzejsza akcja może nawet zaważyć nad losami sześćdziesiątych siódmych igrzysk.
 -Choć- ciągnie mnie w kierunku wyjścia.
 Jedziemy windę do góry i nagle patrzę na zegarek w windzie widzę że jest już koło 22 czyli już dawno wszyscy trybuci powinni być w pensjonatach.
 -Pa -oznajmia Marilyn-i niech los-jej słowa urywają się gdy nagle jadę windą pod numer 7, na moich ustach maluje się uśmiech po czym mówię do windy.
 -zawsze ci sprzyja Marilyn ooo tak lepiej żeby ci sprzyjał.-mówię chichocząc się do siebie ale jestem jej wdzięczna.
   Wychodzę z windy wprost do holu a później do salonu gdzie tylko w przy ścianie stoją awoxsy. Samotnie podążam do swojego pokoju gdzie rzucam się na łóżko, nie mam siły iść do toalety, jestem rozbita emocjonalnie, co mam zrobić ? Przy kim zostać ? Mogę przyłączyć się do zawodowców ale jestem pewna że gdy będą szybko chcieli mnie eliminować, natomiast jeśli zostanę z Telem i Marilyn będziemy zbyt słabi żeby się obronić przed zawodowcami, może będę sama ? Wtedy nie będę winna śmierci nikogo oprócz siebie. Jeszcze została sprawa tej całej zemsty na Florence, ciekawe co ich skłoniło żeby się zemścić chyba że Tel robi to dla mnie, bo mnie kocha ale tak samo związek z nim jak i z Railem niema sensu. Moje rozmyślenia prowadzą mnie w ślepą uliczkę, dziś przekonałam się nieraz jak smakuje pokora, jest trudna do przełknięcia i gorzka ale leczy nasze powykręcane dusze i spaczone umysły. Działa jak niedobre lekarstwo ucząc nas jak żyć żeby dożyć następnego dnia w królestwie śmierci, strachu i niepewnej przyszłości.