3/26/2014

ROZDZIAŁ 1 Tegoroczni szczęściarze.

Hej! oto pierwszy rozdział mojej opowieści o Johannie Mason , mam nadzieję że podoba się wam pierwszy rozdział bo pisałem go 3 godziny 0.0 to mój pierwszy blog więc wybaczcie nie dociągnięcia i wgl wszystko co źle napisałem bo jestem analfabetą :3 a teraz czytajcie ... miłej zabawy :) i niech los zawsze ci sprzyja 
                                                      
                                                       ROZDZIAŁ 1
   Ciemność, ciemność, ciemność otacza wszystko w moim pokoju, jest w moich nogach, płynie w moich żyłach, dławię się nią lecz nagle przychodzi wybawienie tak to to słońce wyruszyło mi na pomoc. To tylko zgubne uczucie, tak naprawdę przywraca mnie do okrutnej rzeczywistości . 
    Wstaję pierwsza ze swojej licznej rodziny, prawię wszyscy bracia śpią brak tylko ojca który często zostaje po nocach żeby utrzymać nas jego dzieci. Ojciec jest drwalem jak to zwykle bywa w 7 dystrykcie jest powszechnie szanowanym człowiekiem niegdyś próbował nawet wzniecić powstanie gdy mój brat trafił na igrzyska miał 12 lat był taki młody zbyt młody ale to nie jedyne nie szczęście ostatnich lat , pół roku później moja mama zginęła w pracy , jej praca nie dawała zbyt dużych  zarobków ale to wystarczało została pocięta na kawałki przez piłę  to było straszne.
    Nie, ja nie chcę o tym myśleć, nie mogę powrócić tam skąd uciekłam do świata moich tragedii  więc zaczynam biec . No i stało się to czego najbardziej się bałam to łzy , wiem że to niedorzeczne ale u nas w dystrykcie łzy to pokazywanie że jest się słabym , że nie potrafi się znieść bólu dlatego wycieram je szybko o rękaw mojej brunatnej kurtki brudnej od trocin  lecz pachnie świerkowymi igłami pachnie domem . Nawet nie zauważyłam że jestem już w miejscu, które jest moim drugim domem stary opuszczony tartak to idealne miejsce na trening czekają tam na mnie już moi przyjaciele Karia i Rail. 
        Karia to niska dziewczyna o mysiowatej urodzie, blond włosach i wielkich błękitnych oczach, które dodają jej uroku i nie zdradzają morderczych zdolności. Natomiast Rail  to wysoki ciemnowłosy chłopak o wielkim talencie do walki mieczem który odziedziczył po ojcu, dawnym zwycięzcy jednym z nielicznych z naszego dystryktu.
      -Hej co tam ? dziś dożynki , trzeba się przyszykować co ? - mówię patrząc wszystkim w oczy.
      -Tak myślę że ten rok zapadnie nam w pamięć ... - mówi Karia.
      -O tak .. pomyślnych igrzysk - powiada Rail i niespodziewanie rzuca mi dwa jabłka bez wahania je łapię.
      -I niech los -Odpowiadam lecz nie kończę bo rzucam ostatnie jabłko Karii.
      -Zawsze ci sprzyja ! - Wykrzykuje gryząc czerwony soczysty owoc. 
        W starym tartaku wspólnie uczymy się sztuki przetrwania, trenujemy oraz  ćwiczymy różne taktyki bo wiemy że na pewno któreś z nas prędzej czy później trafi na igrzyska. W taki sposób cała nasza trójka zamiast chodzić do szkoły idzie ćwiczyć a później razem z Karią idziemy pozbierać grzyby oraz owoce leśne które następnie sprzedajemy na targu .
        Lecz nie dziś , dziś tylko godzinkę poświęcimy na trening gdyż dzień dożynek, trochę to zabawne ale oswoiłam się z myślą że zostanę wylosowana natomiast w tym roku czuję to , wiem to , jestem pewna że zostanę wylosowana choć coś mi mówi że to nie będzie koniec tragedii. Jak co dzień rzucam toporem , siekierą  walczę na miecze z Railem i uczę się jak zawiązać linę z Karią hmm ciekawe i dziwne zarazem że opuszczając to miejsce ludzie którzy tu pracowali zostawili te wszystkie bronie tutaj ...
       Niema czasu się zastanawiać bo każde z nas musi wrócić do domu przebrać się w odświętne ubranie i pójść na losowanie śmierci. Wracając samotnie widzę królika który ucieka szybko do lasu, widzę latające wysoko jaskółki, widzę wielkie góry to wszystko składa się na majestatyczny obraz tego miejsca, aż zapiera dech w piersiach być może widzę go ostatni raz. Dzień z początku zapowiadał się słoneczny ale teraz zaczyna mocno wiać wiatr i zbierają się chmury może będzie burza. 
      Wchodzą do domu a tam klasycznie chaos 6 braci lata po całym domu brakuje 2 pewnie gdzieś wyszli a ojciec poszedł do babci biedna staruszka tyle przeszła , chyli się nad grobem ale będzie musiała zobaczyć moją śmierć .
      -Ej Zeak podaj mi białą koszulę - prosi Frank.
      -Ha jeszcze czego ? rusz się co ja twój awox ? - wyśmiewa go Zeak.
     -Oboje jesteście żałośni -wtrącam się do rozmowy - ale jesteście moimi braćmi więc ubierać się ćwoki - burczę pod nosem ale to nie pomaga bo wszyscy wybuchają śmiechem. 
      Jest nas 9 rodzeństwa ale to normalna liczba dzieci w naszym dystrykcie Dreeg ma 12 lat , Kary i jego bliźniak Bary mają po 14 lat , Sam ma 16 tyle samo co ja , jest jeszcze Izar który ma 17 oraz Talli ma 18 lat i o niego najbardziej się martwię a najstarszy jest Owel ma już 20 lat a ojciec natomiast ma 45 lat jest spracowany i ma ciało pokryte bliznami. Każdy z nas ma hebanowe włosy po tacie oraz szaro zielone oczy po mamię.
       Po południu wszyscy jesteśmy już gotowi i idziemy powolnym krokiem w kierunku pałacu sprawiedliwości gdzie już czeka na nas cały dystrykt. Szybko odnajduję Karię natomiast Rail  stoi po przeciwnej stronie  kolejki do nakłucia, po sprawdzeniu tożsamości ustawiamy się i czekamy aż na scenę wejdzie ta wariatka Klara. Kiedy wychodzi nie mogę się nadziwić idiotyzmu ludzi jak potrafią robić z siebie wariatów, ma na sobie obcisłą sukienkę w czarne kwiaty imitujące głowę wężowego stwora, ma także niezwykle sztuczną ognistą perukę mocny makijaż ostatecznie sprawia wrażenie czarnego smoka z kwiatów gotowego rozsypać się w łąkę przy jednym dotknięciu.
       -Witajcie witajcie witajcie na dożynkach 67 głodowych igrzysk ! Już dziś zaprezentujemy światu dwójkę z was jednego młodego dzielnego mężczyznę i jedną silną i odważną kobietę, jak zwykle panie mają pierwszeństwo - mówi z widocznym podekscytowaniem i typowym dla mieszkańców kapitolu akcentem. -Trybutką reprezentującą-sięga do szklanej kuli z naszymi imionami i nazwiskami ciekawe na kogo padnie. -Dystrykt siódmy jest -Widać że wszyscy wokół razem z nią są podekscytowani i zdenerwowani ale ja wiem lepiej. - Johanna Mason!
  Choć się tego spodziewałam to jednak i tak to dla mnie osobisty cios, idę drogą obok ludzi lecz nagle ktoś chwyta mnie za rękę tak to Kari widzę że zaczyna płakać, ale puszcza gdy mówię że jednak muszę iść, ten pochód wydaję się wieczny widzę jak Rail napina mięśnie jest zdenerwowany hmm nie on jest wściekły tak samo jak moi bracia na ich twarzach maluje się smutek, złość, rozpacz i pustka ale ja idę dalej.Gdy wreszcie dochodzę do Klary mówi.
-Cudownie a więc mamy już młodą damę czas na wybrać kolejnego trybuta , teraz czas na panów-Klara sięga rękę  po kolejnego nieszczęśnika który zginie na arenie. -Trybutem reprezentującym dystrykt 7 -w tej chwili dopiero zaczynam myśleć co tak naprawdę się stało , choć oswajałam się z myślą że kiedyś zostanę wylosowana przez lata ale to co może zdarzyć się za chwilę jest dużo gorsze niż wyjazd na arenę, być może jeden z moich 7 niepełnoletnich braci może zostać wylosowany i co wtedy ? Jedno z nas na pewno zginie być może staniemy się wrogami lub nawet jedno z nas zabije drugie. Nie to nie możliwe nikt oprócz mnie z mojej rodziny nigdy więcej nie trafi na arenę, ale jeśli będzie trzeba to jestem gotowa poświęcić się dla dobra rodziny bo ona jest dla mnie najważniejsza.-Jest Dreeg Mason ! gdzie jesteś chłopcze ? 
       To trwa może ułamek sekundy a może całe wieki , tysiące scenariuszy tysiące zdarzeń przelewa się przez mój umysł , stoję tam w bezruchu , gdy mój najmłodszy brat powoli rusza w stronę sceny . Dzisiejszy dzień jest jednym z moich najgorszych w moim życiu najpierw ja a później mój brat.Czuję że zaraz zemdleję lecz teraz dzieję się coś niesamowitego coś czego się nie spodziewałam i za co przyjdzie mi i jemu zapłacić .
   -Zgłaszam się na trybuta -krzyczy mój przyjaciel , mój przyszły sojusznik , mój ostatni wróg 
   -Co ? coś niebywałego panie burmistrzu chyba mamy pierwszego w dziejach tego dystryktu ochotnika .To niespodziewany zwrot akcji , podejdź tutaj - mówi Klara i nakierowuje go wprost na kamery czuć od niego pomarańcze których nigdy nie jadłam.-Jak się nazywasz młody człowieku          -Rail Freewolf - Odpowiada sucho .
   - A więc oto oni trybuci obojga płci Johanna Mason i Rail Freewolf, tegoroczni szczęściarze z dystryku 7 .Podajcie sobie dłonie - Zwraca się do nas.-A teraz wielkie brawa na ich cześć i niech los zawsze wam sprzyja 
   Gdy podajemy sobie ręce czuję jak jego emocje , wątpliwości i cały smutek miesza się z moimi uczuciami i tworzymy jedną niepodzielną istotę .Czuję coś czego nie czułam już od dawna , traktuję to z dystansem i postanawiam to zakończyć na zauroczeniu.
    Brawa powoli cichną w trakcie gdy my schodzimy ze sceny wprost do pałacu sprawiedliwości , przed wejściem przez wielkie drzwi z brązu , zapamiętuje ostatni raz jak wygląda spokojny świat głodu i biedy i wkraczam w świat przepychu , luksusu i śmierci z którego już nigdy nie wrócę.