4/22/2014

ROZDZIAŁ 3 Pytania.

  Fajnie że ktoś czyta tego bloga :D a tak wgl to dziś święta (w każdym razie kiedy zaczynam to pisać :3 ) więc wesołego alleluja czy jakoś tak :) ale i tak wolę Boże Narodzenie :3 a teraz kochani zapraszam do następnego rozdziału ;*(beznadziejnego rozdziału :3 ) mam nadzieję że was nie rozczarowałem :/ + mam nadzieje że mniema za dużo błędów :((
                                                   
                                                        ROZDZIAŁ 3
     Budzę się powoli nie zapamiętując snu ale dobrze pamiętając dramatyczne wydarzenia wczorajszego dnia oraz moje wahania nastrojów .Od zawsze wydawało mi się że jest ze mną coś nie tak  , od zawsze płynęłam pod prąd , od zawsze byłam inna cieszyło mnie nie powodzenie wrogów , gdy ktoś stanął mi na drodze skupiałam wszystkie siły żeby go upokorzyć lub zniszczyć. Niema przede mną ratunku , jestem jak szarańcza niby niegroźna , zwykły robak możesz powiedzieć lecz gdy gdzieś zaświta sieje spustoszenie nie patrząc na  to jak bardzo ktoś będzie błagał i lamentował .
    Powoli wstaję z łóżka i podchodzę do okna żeby sprawdzić która jest godzina , gdyż u nas w dystrykcie tylko nieliczni posiadają zegary.Dochodzę do wniosku że jest już późny ranek i nie chcę jeszcze opuszczać swej fortecy więc w głowie jeszcze raz próbuje określić swoją taktykę którą będę musiała jeszcze do końca ustalić z Railem i Blightem.
     Jestem Johanna Mason dziewczyna dobrze ucząca się w szkole , nieagresywna , cicha oraz spokojna i opanowana .Całe przeciwieństwo mnie ale życie to teatr w którym trzeba mówić różne rzeczy aby grać dalej.
    Po jakiejś godzinie wychodzę żeby pomówić ze swoją drużyną , zastaje wszystkich siedzą przy wielkim karmazynowym stole z którego dochodzą zapachy niedostępne dla zwykłych śmiertelników .Podchodzę ale odrazu wyczuwam że Klara chce coś nam powiedzieć .
   -Dziś jest wielki wielki dzień dla was ponieważ dziś odbędzie się parada trybutów a co najlepsze poznacie swoich stylistów i rywali -popiskuje  podekscytowana Klara. -Już niedługo będziemy w kapitolu lepiej się Przygotujcie -Mówi i wybiega machając rękami koło swojej twarzy.
Zapadła niezręczna cisza którą nie spodziewanie przerywam ja biorąc całą miske czekoladowego fundi  do maczania w niej owoców i pytając się Blighta.
   -A więc mamy godnych rywali ?-Pytam chłodno.
   -Z tego co widziałem to tak aż dziw że odważyłaś się spytać słonko ,ale lepiej porozmawiajmy o waszych taktykach .Chłoptasiu może zaczniesz?
   -Myślałem żebyśmy wraz z Johaną obrać podobne taktyki -mówi nieśmiało.
   -co o tym myślisz purchawko ? - uśmiecha się blight.
   -całkiem niezły pomysł , myślałam że mogła bym udawać słabą , niezdarną i raczej nie wyróżniającą się z tłumu trybutką możemy tak udawać , to wszystkich zmyli no wiesz skupią się na najsilniejszych a resztę zostawią żeby sami zginęli , co wy na to ? -Pytam poważnym tonem.
   -hmm całkiem błyskotliwy ale i niebezpieczny pomysł ale niema ryzyka niema zabawy a teraz wybaczcie muszę iść ubrać skarpety  -oznajmia.
   Dopiero w tedy zrozumiałam że to przenośnia dla mnie , mówi mi żebym nie ufała Railowi ale sama nie wiem o co mu chodzi przecież sam zgłosił się za mojego brata , chce mnie chronić , kocha mnie ale nigdy nic z tych rzeczy nie powiedział .Przyjaźnimy się od zawsze a teraz jedno z nas zginie albo raczej dwójka , lecz jeśli mam umrzeć muszę wiedzieć.
  -Rail chciałabym porozmawiać o wczorajszym , posłuchaj czy ty to znaczy  no wiesz ja i -Zaczynam się jąkać trzęsą mi się ręce i chyba tak pojawia się takie dziwnie przyjemne uczucie lekkości , bezpieczeństwa ale czuję też silny stres -Ty , czy może wiem że to nie dorzeczne , ale  chyba ja -kolejny raz niedane mi było dokończyć.
   Dojechaliśmy aż dziw że nikt z nas nie stał w oknie i nie oglądał potężnej stolicy panem . W pierwszym momencie gdy musieliśmy wyjść z pociągu ryk ludzkich gardeł był ogłuszający ale i tak oto genialnie odegraliśmy role przerażonych dzieci . Przechodząc przez tabun ludzi usłyszałam rozmowę dwojga kapitolczyków i zaczęłam udawać że coś mi upadło.
  -Wiesz w tym roku arena ma być mroczna i genialna ja nie wiem jak te słabe istotki z 7 dystryktu se na niej poradzą -Mówi człowiek ubrany w purpurowy płaszcz z ogromną pomarańczową czapką przypominającą gruszkę
-Zginą oboje pod rogiem obfitości jak nic , pacz jacy dziwacy wyglądają jak zwierzęta z dżungli , mam zamiar stawić dużo kasy na zakłady ale na nich nie postawię  -Mówi drugi mężczyzna lecz nie dostrzegam jego twarzy gdyż siedzą w specjalnej loży.
   Satysfakcja z tego że dobrze zagraliśmy rozpiera mnie ale jednak dopiero teraz uświadamiam sobie że trafię na arenę do miejsca w którym dzieją się rzeczy straszne rodem z horroru.
   Nareszcie dochodzimy do ośrodka szkoleniowego jest to wielka monumentalna budowla przypominająca księżyc tak samo półokrągła oraz świecąca marmurem i emblematami panem , mieści się w niej sala treningowa , sala pokazowa , pensjonaty trybutów i wiele innych futurystycznych miejsc oraz pokoi . W środku panuje błoga marmurowa cisza przerywana przez popiskiwanie Klary.Jedziemy windą do w dół do sali odnowy gdzie czekają już na nas styliści .Idę prowadzona przez Klarę do pokoju odnowy w którym stoją jedne z najdziwniejszych istot na świecie
    -A oto twoja ekipa przygotowawcza Marcus , Kwerl i Maddison zostawiam cię w ich rękach.-Mówi ze swoim klasycznym kapitolskim akcentem.
Przez jakąś godzinę te cudaki zajmują się odnową mojego pokrytego bliznami , strupami i przebarwieniami ciała .Wokół mnie latają ręce , robią mi makijarz układają i farbują włosy ich ciała zlewają się w wielką kolorową pokrytą piórkami istotkę .Teraz jestem już gotowa , leże goła na stole i oczekuje na spotkanie ze swoim idiotycznym stylistą Heliksem który co rok przebiera nas za drzewa tylko w innej formie . Idiota , mówię w myślach ale gdy wchodzi zadziwia i rozbawia mnie bardziej niż ekipa która właśnie wyszła.
     Jest gruby i jest niski , ma jasną żółtą skórę i skośne oczy , ale jego czarne jak heban włosy przypominały ogromne drzewo ale nie takie jak u nas w dystrykcie tam takiego nigdy nie spotkałam.Ma pomalowane usta na brunato-złoto , falbankowe błękitne alladynki i coś co rozwala mnie na kawałki za każdym razem gdy podniosę na niego wzrok jego wściekle różowa tunika .Nie wiem jak tu ale u nas w dystrykcie kolor różowy oznacza kobietę delikatną , grzeczną i niepokalaną .Gdy podchodzi do mnie przegryzam wargę
   -Ślicznie , ślicznie o tak bardzo ładnie , a teraz przyszedł czas na jeden z moich oryginalnych i genialnych strojów , tylko spójrz.-Mówi prawie śpiewem.
   Spojrzałam i tego żałuje moja taktyka nie mówiła nic o robieniu z siebie idiotki przed całym panem , miałam się ukrywać ale niech mu będzie i tak nic gorszego mnie nie spodka nawet na arenie .Podchodzę bliżej i dopiero teraz dostrzegam idiotyczność tej sukienki , już rozumiem czemu pomalowali mi włosy na zielono .gdy się ubieram i staję przed lustrem dostrzegam inną istotę , leśnego ducha .Włosy ma szmaragdowo-zielone oczy pomalowali jej żeby wyglądały jak dziuple ptaków sukienka imituje korę , a na samych jej końcach zakrywających buty pojawia się coś podobnego do korzeni te stworzenie spogląda na mnie z lustra ze zdziwieniem w czarnych jak węgiel oczach . W sumie efekt końcowy nie jest taki zły , choć sama sukienka jest żałosna.Pamiętam jak rok temu ta gnida przebrała moich rodaków za dwie siekiery , totalna kompromitacja .Teraz prowadzi mnie przez setki korytarzy aż wreszcie trafiamy do głośnej hali pełnej wystraszonych trybutów i śmierdzących koni .
     Staje pewnie obok Raila który wygląda identycznie jak ja , patrząc tak na siebie zamiast szczęścia otacza mnie uczucie stresu i absolutnej dezorientacji , nagle rozbrzmiewa głos kobiety w megafonie
   -Wszyscy trybuci proszeni są o wejście na rydwany , poważam wszyscy trybuci proszeni są o wejście na rydwany -Mówi tonem spokojnym.
   Tak oto wyjeżdża pierwszy rydwan na którym potężna przerażająca mnie dziewczyna i jej cherlawy partner udekorowali ich na  diamentowe istoty , całe z kryształu ta mozaika odbijająca światło tworzy czarujący efekt i w tym momęcie tłum wybucha . W drugim rydwanie jest druga przerażająca dziewczyna i niski ale z zabójczym wzrokiem jej partner są ubrani w stroje ... hmm jak to ujął mój stylista gladiatorów , nie wiem co to znaczy tego określenia używało się jeszcze wiele setek lat przed mrocznymi dniami i przed upadkiem , słyszymy głośne owacje dla złowrogich trybutów . Później jest 3 dystrykt i dzieci przebrane za wzory i atomy czy jakoś tak .Z 4 dystryktu nadjeżdżają trybuci w strojach ludzi z ogonem których określali jako syreny . Następnie 5 dystrykt , którzy swoim strojem zaczęli mnie intrygować bo ich wiotkie i niskie sylwetki miały na sobie kombinezon wytwarzający błyskawice . 6 dystrykt w którym żyły i dorastały te dzieci przyniósł nam stroje przestawiające makiety poduszkowców z emblematem panem.Teraz my "jeden dwa trzy na arenie zginiesz ty" to wyliczanka którą każdy w naszym dystrykcie zna każdy , nie wiem czemu akurat teraz o niej pomyślałam .
  -Denerwujesz się -Szepcze Rail machając do tłumu.
  -Jak nigdy -Odpowiadam jąkając się.
  -To mam pomysł nadepniemy sobie na stopy żeby skupić się na bólu a nie na stresie ok-Kiwam głową.-trzy dwa jeden - szepcze.
   Miał rację bo stoimy dalej uśmiechnięci i machający do tłumu .Ból przyniósł błogi spokój to dobrze bo jeszcze robimy około 3 koła wokół rynku od ciemnym niebem kapitolu następnie wita nas prezydent Snow którego z chęcią bym zabiła , wtopiła bym nóż w jego skroń za wszystkie cierpienia jakich doznałam w swoim życiu ale pod koniec słyszę krótkie "i niech los zawsze wam sprzyja" robimy ostatnie kółko i wracamy do ośrodka szkoleniowego gdzie czeka już na nas zasmucona Klara tym że nie zabłysnęliśmy i Blight szczęśliwy że udało się nam wtopić w tło.
  -Dobra robota - Oznajmia.
  Następnie jedziemy windę na nasze piętro i jemy kolacje nikt nie ma siły nic mówić , nikt nie ma siły odmówić jedzenia które jest tak pyszne że pierwszy raz w życiu zostają większe resztki niż tego co się zjadło  .W międzyczasie oglądamy dalszy przebieg parady . z 8 dystryktu nadjechali trybuci przebrani za wielkie bałwany z włóczki. Następnie z 9 przyjechała para składająca się z rudowłosej dziewczynki i równie rudego chłopczyka oboje mieli ciemną karnacje i wyglądali jak rodzeństwo przebrane za strach na wróble. Jednakże prawdziwe rodzeństwo a dokładniej bliźniaków dostrzeżono gdy wyjechali rydwanem na plac wszyscy podziwiali unikalność ich stroju był on połączeniem każdej skóry , łuski i piór zwierzęcych wyglądali jak wielkie zmiechowe stwory ale ludzie z kapitolu chyba wybrali już swoich ulubieńców .Natomiast klasycznie z 11 trybutów przebrano za zboże , wyglądali jak żółta łąka .Jednak , aż dziw że ich nie zauważyłam z 12 dystryktu wyjechała parka przerażonych dzieci a do tego gołych , oboje byli tylko lekko przyprószeni imitacją węglowego pyłu , szkoda że nie mam siły się śmiać.
       Pełna dziękuje wszystkim za pracę jaką włożyli w moją przemianę , podążam do swojego pokoju Podobnie jak wczorajszego dnia lecz w innej scenerii staje przed lustrem i zaczynam zmywać makijaż , farbę z włosów i staje się tak jak wcześniej tak jak w domu tak jak w pociągu lecz jestem odmieniona wewnętrznie.
       Przepełniona szczęściem oraz strachem ale czysta rzuciłam się na łóżko i zaczynam rozmyślać nad Railem , czy naprawdę mnie kocha ? czy ja go kocham ? czy można dać szansę temu związkowi ? .Wciąż dręczy mnie ostrzeżenie Blighta , ale jestem pewna że będzie dobrze bo czuję nadzieję o jakiej istnieniu nawet nie wiedziałam , udało nas się zmylić wszystkich  to dobry znak przez , który coraz bardziej zaczynam wierzyć że mam szanse wygrać .Ta myśl przyprawia mnie o ból głowy i mdłości ponieważ wiąże się to z zabiciem jedynej osoby którą mogę pokochać i której mogę w pełni zaufać.Tu pojawia się problem i pytanie czy potrafiłabym poświęcić mojego przyjaciela i kochanka w zamian za dostatnie życie i bezpieczeństwo swojej rodziny ? co jest dla mnie ważniejsze miłość czy rodzina ?.Na te wszystkie enigmy nie ma odpowiedzi ale jest jedno stwierdzenie , wszystko wyjdzie na jaw gdy zabrzmi gong .